niedziela, 16 grudnia 2012

anty-KONDYCJA


mega-hiper-giga-totalnie brak mi kondycji!
…i źle, bardzo źle znosze taki stan nie-MOCY i ociężałościL
Kilkanaście miesięcy bez biegania musiało przynieść efekty czy raczej anty-efekty.
Przyniosło tez kilka kilogramów masy sadełkowej i potrzebę nowej, większej garderoby…
Wszystko przymałe, za małe, za ciasne i nie udające się wcisnąć na „moje nowe ciało”.
Przyjechałam w GÓRYJ małe co prawda ale zawsze nawet takie nie-za-wysokie góry są lepszejsze niż nizinowata, płaska Warszawa.
Pierwszy poranek w górach przywitał mnie deszczem, szaro-burym i ponurym niebem bez widoku na góry L
hmm…bez widoku na cokolwiek bo mgła…
Ale co tam! Ide, biegnę - „trening” czas zacząć ;)
Z Karpacza dolnego „biegnę” przez centrum tej metropolii górskiej;) i tu już zmęczenie i dyszenie bierze górę.
JEJKU co się dzieje?! Co za słabość i zupełny brak kondycji L
Człapie przez miasto, doczłapywuje do Kościółka Wang. Taki kawałeczek a mnie już mięśnie bolą…
Załamana swoim stanem nie-mocy i zmęczeniowatości najchętniej bym wróciła, schowała się pod kołdrę i zaczęła użalać się nad sobą i przeklinać kontuzje, brak treningów i to, co się porobiło z moimi nogami, płucami, „formą” L
Deszcz pada, zimno, mokro, źle - ale wracać nie mogę, nie chcę! Trzeba dalej, wyżej, pod górę! Muszę, chcę przemóc swoje nie-chcenie żeby znów mieć siłę, kondycję i móc biegać…
No to do góry! Deszcz przemienia się w mokry śniego-deszcz i pada tak intensywnie, że prawie nic nie widzę. Wiatr wieje, na szlaku lód i krzywo zamrożony śnieg. Szkoda, że nie zabrałam gogli… chociaż widziałabym gdzie idę, biegnę, maszeruję..!
Człapię, wolno, bardzo wolno ale do góry;)
Coraz zimniej i coraz mocniej wieje. Mało przyjemnie…
Samotnia! Wreszcie jest - mój „półmetek treningowy”.
…i mało co widać L
Mgła i wiatr i zimno i…ubieram się i dalej „szybko” do góry, do Strzechy Akademickiej, a stamtąd już tylko szlakiem dół.
W dół oznacza jeszcze większy chłód i zimność L i znowu ślisko - wiatr zwiał śnieg ze szlaku i została oblodzona ścieżka.
Biegnę………..tylko, że ja przecież nie potrafię zbiegać… Może jeszcze się nauczę, chcę się nauczyć J
13 km i pierwszy górski „trening” zrealizowany… biegiem czy marszem……… J no od czegoś trzeba zacząć to „trenowanie” i powracanie do jako takiej „sprawności”…
Ciekawe co będzie jutro? ;)
Czy moje nieprzyzwyczajone mięśnie pozwolą mi zwlec się z łóżka..?
Lepiej żeby pozwoliły i nie stawiały oporu w jutrzejszej próbie naprawiania siebie! ;)

http://www.movescount.com/moves/move9285489






sobota, 15 grudnia 2012

GÓRY nie-zimowe



Sobota - 15.12.2012 - godz. 5.30 - Śnieżka - pociąg TLK - Warszawa - Jelenia Góra

Wsiadam do pociągu, zimno, bardzo zimno… W wagonie ciemno, brak prądu i ogrzewania.
Może się ociepli, może, a może się nie-ociepli. Wyruszam w poszukiwaniu cieplejszej miejscówki. Jest - wreszcie ciepły przedział. 10 godzin w pociągu, dłuży się, monotonnie i długo. Czym bliżej gór, tym śniegu coraz mniej i coraz mocniej pada deszcz.
Jelenia Góra, deszcz, szaro-buro, ponuro i kałuże pod nogami.
Innych gór chciałam! Czekam na busa do Karpacza. Jadę. Cieszę się! Wreszcie odpocznę. Wreszcie daleko od miasta i gonitwy. Wreszcie - tylko, gdzie ta zima, którą chciałam tutaj odnaleźć..?
Może jutro przyjdzie… prawdziwa, zimowa, śnieżna i mroźna!
Wieczorem basen. Kompleks hotelowo-basenowy Sandra SPA. Miło. Nie ma ludzi. Pusto. Duży basen tylko dla mnie. Można popływać. A potem dużo zjeść bo smaka i ogromną chętkę na wszystko mam. Jem, jem, jem i…znowu północ się zrobiła. Spać. Dobranoc.


niedziela, 2 grudnia 2012

Żoliborski bieg Mikołajowy:)

...skoro już postanowiłam, wszem i wobec obwieściłam, co postanowiłam to i realizować sportowo-treningowe postanowienia urzeczywistniać rozpoczęłam........pomalutku;)
Pierwszą "okazją" do treningu i wypełnienia mojej 'sporto-misji' było pobieganie podczas Żoliborskiego Biegu Mikołajowego na Kępie Potockiej. Blisko domku, numer startowy się załatwił:) więc nic tylko czym prędzej wysłużone speedcrossy z szafy wyjmować, ciuszki bieganiowe przywdziewać i na start!
...
jakoś dziwnie mi trochę było tak po prostu przyjść i spokojnie czekać na start... bez stresu, nerwów, rozglądania kto jest i z kim będę potencjalnie się "ścigać", bez rozgrzewki, przebieżek...
ot porozglądałam się, poobserwowałam ludzi, zatęskniłam trochę za emocjami przed-startowymi
i tuptając w kurtałce czekałam na start;)
10 km = ultra dystans:)
noo... nigdy nie-cierpiałam startować w zawodach na 10 km. Nie-fajny dystans, za krótki, za szybki, zupełnie nie dla mnie. A dzisiaj - dzisiaj te 10 km wydawało się ultra dystansem!
Mimo wielkiej radochy z samego udziału w biegu, przebierania nóżkami z numerem na koszulce niby mnie cieszyło i to bardzo! ale... też mi mocno smutno się zrobiło :( bo "forma", kondycja tak bardzo mizerna:(
Wolna i spokojna była ta moja pobiegawka Mikołajkowa ale... nogi nie przyzwyczajone, ciężkie, brakowało energiczności, dynamiki, lekkości stawiania każdego następnego kroku.
Mało przyjemne wrażenie, jak się pamięta, jak się kiedyś biegło... bo teraz to taka ze mnie słoniczka ociężała, powolna... :(
no ale... to przecież dopiero początek realizacji postanowień!
tylko żeby się nie zniechęcać i spokojnie, pomału wracać do biegania - tak do BIEGANIA i startowania! :)

a zdjęcia robił Piotrek;)
www.piotrdymus.com






sobota, 1 grudnia 2012

grudzień... już czas!

...nie-biegania czas trwa od dawna, od "za dawna"... od Biegu 7 Dolin w Krynicy we wrześniu 2011 roku
czyli od prawie niepamiętnych już czasów.
Niepamiętnych bo zapomnienie biegania okazało się szybkie, a bolesne i przykre w "skutkach"
- bo biegania można się oduczyć i zapomnieć, jak się biega, żeby biegać normalnie, swobodnie i bez dyszenia jak parowóz.
Było, jak było. Niewyleczone kontuzje, fizjoterapeuci, guru z Belgii, specjalistyczne metody takie i inne.
Dużo straconego czasu i brak efektu naprawy i poprawy.
A skoro ponad rok nie-biegania i wizyty u poleconych specjalistów nie "uzdrowiły", tego co się we mnie popsuło to... może i kolejni mega poleceni specjaliści powinni wkroczyć, a może bez ich wkraczania spróbować coś sportowego robić i ... może "kontuzje" i to, co boli wcale od treningu bardziej nie będzie bolało. Może tak, może nie-tak. I może bardzo nierozsądne ale...
Tak, zaczynam "trening"!
Trening to duże słowo:) Zaczynam "coś" robić sportowego. Czas już, czas!
Grudzień, zima - dobry, "najlepszy" czas na start:)
więc...biorę się za naprawianie siebie, mojej "formy" ;)
i.......................wierzę, że to najlepsze moje postanowienie w decyzjach wszelakich ostatniego czasu...