sobota, 18 lutego 2012

Puchar Świata w Jaksuzycach

...doczekaliśmy sie!
PŚ Jakuszyce:)
hmm...bilety na trybuny rozeszły się podobno szybko, podobno;)
ale wcale się o nie nie staraliśmy - załatwiliśmy wejściówki na trasę:)
Jakuszyce i trasy beigowe od strony Polany Jakuszyckiej były niedostępne dla "zwyczajnych" ludzi.
Ci, któzy byli szczęśliwymi posiadaczami biletów na trybuny i trasę w okolicy startu i mety - byli dowożeni specjalnymi autobusami ze Szkalrskiej Poręby.
My :) i wszyscy ci, któzy tak jak my korzystali z możliwości oglądania zmagań na trasie musieliśmy "przeprawić się" na nasze miejsca biegówkowo-marszowo od strony Szklarskiej Poręby .
Wyprawa:)
Ruszyliśmy piechotką w adidasach z Osiedla Huta, przez Chatkę Robaczka i Rumcajsa w kierunku tras biegówkowych.
Szczęśliwie - Organizator ułatwił nam "transport" na Samolot - miejsce wyznaczone dla kibiców posiadających darmowe wejściówki na trasę.
Trasa była przeratrakowana! :)
Szybciutko pobiegliśmy - traska pusta, czasem spotykaliśmy kibiców takich jak my, którzy z całym ekwipunkiem na plecach podążali na miejsce kibicowania i oglądania zmagań zawodników.
Ekwipunek bo... bo było dosyć zimno;) a po dotarciu na miejsce czekało nas kilka godzin stania, klaskania, kibicowania, oczekiwania na start zawodników.
Więc ciepłe ciuchy musiały być zabrane:)
no i statyw, aparat, lampa.......... i wszystkie te inne niezbędne sprzęty foto;)
Nasze miejsce... hmm... najpierw musieliśmy je sobie "wydeptać" bo śniegu było ogromniaście dużo!
Co chwilkę nadbiegali kolejni kibice, nazbierało się nas całkiem dużo.
Grupa bardzo aktywnych kibiców - dopingujących przebigających zawodników.
Nawet Marit B. się uśmiechnęła i aż zatrzymała na momencik podczas biegu treningowego, kiedy ludzie krzyczeli głośno Jej imię i bili brawo!
I wreszcie bieg kobiet i Justynka wygrywa!!!
My tego nie wiemy, nie widzimy;) dopiero telefon do Taty, który śledzi zmagania w telewizji i znamy wyniki...
My widzimy to, co dzieje się na punkcie pomiarowym - 3 i 8 km bo tu właśnie stoimy.
Dobrze, że są telefony komórkowe i wszystko szybko staje się jasne i oczywiste!
Justynka wygrała:)
wszyscy się cieszą, krzyczą, skaczą i... zbierają "ekwipunek" żeby udać się w drogę powrotną do Szklarskiej Poręby.
Ekscytujący dzień:)
Napełnieni jakąś taką pozytywną energią sportowo-bojową ruszamy żwawym krokiem, a raczej żwawą łyżwą:)

niedziela, 12 lutego 2012

Śnieżka



jupi;) wolny dzień i nie pracuję dzisiaj!
jak mi dobrze... :)
a pogoda piękna, zimowa, słoneczna i bardzo mroźnooo...
na kuchennym termometrze minus 23 stopnie ;)
trzy warstwy leginsów, góra też wielo-warstwowo... bo ja to zmarźluch straszny jestem i wole sie potrójnie zabezpieczyć co by nie zmarznąć!
idę, biegnę, maszeruję na Śnieżkę!
najpierw przez cały Karpacz do Świątyni Wang, później szlakiem do schroniska Samotnia, przez Strzechę Akademicką i Dom Śląski i... wdrapywanka do góry na śnieżkowy szczyt:)
lodowisko... i oblodzenie straszne ;/
dobrze, że mam na nogach spikecrossy salomonowe:)
"kolce" w podeszwie pozwalają mi swobodnie wbiec na górę!
a na górze pięknie, biało, mroźnie, cicho...
słonko, mróz, śnieg pod buciorami skrzypiący...
taki spokój, błogość, stan nie-myślenia i myślenia i rozmarzenia... :)
i zimno tak... że zmusza mnie ten mróz do szybkiego zbiegu...
To był dobry dzień!
naprawdę fajnie mi było tam na górze - porozmyślać i nie-myśleć, pomarzyć i zatopić się w takiej błogości i spokojności... :)
wróciłam z ogromną ilością pozytywnej energii i chęci do wszystkiego:)
 rozmarzona i z przeświadczeniem, że świat jest taki piękny, a moje życie szczęśliwe:)