środa, 22 sierpnia 2012

też chce móc biegać!


ja też chcę!
Stan niemocy biegowej jest strasznie przygnębiający i dołujący.

Za długo już to trwa u mnie.

Zaczęło się niewinnie małą kontuzją, za którą pojawiła się kolejna i kolejna i kolejna i takie zapętlenie kontuzjowe się zrobiło, że mało możliwym stało się naprawienie tego wszystkiego, co się popsuło.

Poleceni i jeszcze bardziej poleceni fizjoterapeuci niestety mimo starań nie znaleźli metody na wyleczenie.

Kiedy terapia zbliżała się ku końcowi oznajmiali, że jednak... była nieskuteczna i podawali kontakt do innego poleconego kolegi fizjoterapeuty...

Troche już to wszystko stało się męczące, a mi w pewnym momencie naprawde bardzo brakowało już motywacji i wiary w "uzdrowienie".

Absolutnie nie mam żalu czy wyrzutów, że któryś kolejny fizjoterapeuta coś zrobił nie-tak czy był niekompetenty - po prostu chyba to ja jestem ciężkim przypadkiem nie-do-naprawienia.

Jedna z fizjoterapeutek stała sie nawet moją dobrą koleżanką, która oprócz wielkiej chęci pomocy i wyleczenia moich kontuzji, była i jest dla mnie wsparciem w "życiowych" problemach, za co bardzo jej dziękuję;)

Oprócz polskich specjalistów byłam też na konsultacji u "Guru" osteopatii.

Dzięki Koledze Fizjoterapeucie - udało mi się być na sesji wykładowej belgijskiego specjalisty w dziedzinie osteopatii prof. dr Thierego Colota.

Było to dziwne doświadczenie, chwilami troszkę krępujące gdyż diagnozowanie mnie odbywało się na sali wypełnionej osteopatami i fizjoterapeutami z całej Polski.

Mistrz mnie obejrzał, zadał ćwiczenia, które miały pokazać wszelkie moje nieprawidłowości, przeprowadził długi wywiad diagnostyczny i wydał "werdykt"

- absolutnie nie biegać i znaleźć dobrego fizjoterapeute, który pracuje na łańcuchach mięśniowych.

Od razu z sali padły nazwiska poleconych osób - z których "skorzystałam" z terapii u dwóch "poleconych".

Wizyty te były bardzo budujące - tzn ja miałam przeświadczenie, że jestem w dobrych rękach u super specjalisty, który sprawi, że już niedługo będę mogła wszystko, co sportowe...

Jednak niestety tak sie nie stało, mówili dużo, co robią i nad czym pracują i co we mnie naprawiają i ulepszają ale pod koneic terapii, która miała być dla mnie uzdrawiająca - okazawało się, że jednak... że jednak była ona nieskuteczna...

Tak minęły ostatnie miesiące, a plany i marzenia o wymarzonych zaowdach nie doczekały się realizacji :(

Uczestniczyłam w wielu zawodach jako "obserwator-kibic" albo będąc po stronie organizatora - przygotowując zawody.

Bycie kibico-obserwatorem to mało fajna "funkcja" - smutna... bo jeśli się wie, że tak bardzo się chce... a się nie może i tylko się stoi i przygląda ludziom startującym i ich zmaganiom na trasie... no smutno, przykro i źle :(

Bycie organizatorem to już trochę lepsza "funkcja" - dużo pracy i brak czasu na zastanawianie nad smutkami wywołanymi niemożliwością startu...

Ale J

Z braku biegania zaczęłąm chodzić na siłownie!

tak... "dojrzałam" do tego, aby zacząć ćwiczyć mięśnie:) na siłowni.

Zawsze mówiłam, że siłownia to nie dla mnie - nie i koniec bo nie lubie, bo nie chce bo po co...

ale nastąpił przełom i od wiosny w miarę regularnie chodzę na siłownię i ćwiczę...plecy, ramiona i ręce:)

nóg niestety mi nie wolno :(

hmm... no mięśni jak Papaj z kreskówki to jeszcze nie mam :) mimo, że szpinaku też dużo jem :D

ale czuję, że robię się silniejsza..;)

i że ta siła i "potrenowanie" rąk, ramion i pleców da mi dużo na biegówkach zimą.

Opróćz siłowni w mojej "treningowej rozpisce" często jest basen.

Od basenu się już chyba uzależniłam i czasem mam wrażenie, że cała jestem przesiąknięta i pachnąca chlorem... ;)

ale niech będzie chociaż ten basen (póki nie beiganie) ...mimo jego chlorowatości ;-)

W środę czeka mnie kolejna wizyta u wyspecjalizowanego specjalisty:)

i wierzę, że tym razem............... terapia zakończy się sukcesem - czyli moim wyzdrowieniem i powrotem na beigowe trasy! :)

Trzymajcie kciuki;)