wtorek, 20 września 2011

Bieg 7 Dolin w Krynicy czyli czego nie powinno się robić bez treningu i przygotowania...

Ultramaraton w Krynicy był i jest dla mnie dużą lekcją pokory i "respektu" dla dystansu 100 km.
Nigdy nie biegałam wg planów treningowych, nie miałam wybieganej odpowiedniej ilości kilometrów, wykonanego treningu interwałowego, tempowego czy w danym zakresie.
Biegałam tak, jak to czułam, jak lubiłam.
Bieganie i treningi były dla mnie oderwaniem od codziennych porblemów.
Każde wyjście na pobieganie było czasem dla mnie - dla moich myśli, marzeń, planów.
Biegałam swoim tempem i tak było fajnie:)
Przychodziły zawody i wtedy okazywało sie, że bieganie szybko i na maxa tylko na zawodach boli... i obiecywałam sobie, ze na nastepne zawody przygotuje sie konkretnie i solidnie...
Bieg Rzeźnika był biegiem "z marszu" bo wiosną nie odpszczały mnie kontuzje:(
Mimo bólu tu i tam - Rzeźnika ukończyliśmy - ja z mocnym postanowieniem przyłożenia sie do konkretnego treningu.
Postanowienie było ale kilka dnia po Rzeźniku odbywał sie maraton w Górach Stołowych więc jak mogłam nie wystartować...
Wystartowałam, było dobrze, zmęczenie po-rzeźnikowe szybko minęło ale urazy i niedoleczone kontuzje pozostały, nasiliły sie i bardzo bolało.
A tak naprawdę mocno boleć to zaczęło kilka dni później:(
Dlatego bieganie i jakiekolwiek treningi na długie dwa meisiące zupełnie musiałam zarzucić:(
Wrzesien... czas szybko minął, a moje kontuzje nie:(
ale... mój "wymarzony" Bieg 7 Dolin w Krynicy i punkty do "wymarzonego" UTMB...
i znowu rozsądek i racjonalne myślenie odeszło gdzieś daleko a ja... pojechałam i wystartowałam w ultramaratonie.
Dwa miesiące zupełnie nie-sportowe, a mądra ja postanowiłam pobiec... bo przecież dam rade.
Rade dać dałam ale z jakim skutkiem...
Podczas całego ultramaratonu w Krynicy koncentrowałam sie tylko na bólu w biodrach, udach, kolanach, kostkach...
wszytsko mnie bolało, rwało, ciągnęło od pierwszych kilometrów.
I zamiast zachować sie racjonalnie i rozsądnie i zejść z trasy żeby nie zrobić sobie krzywdy i nie pogłębić niewyleczonych kontuzji i problemow - biegłam dalej.
Biegłam i walczyłam z przeraźliwym bólem.
"Pomocne" chiwilowo miały okazać sie silne tabletki przeciwbólowe...
1 ketonal duo może to i jakiś "sposób" ale łykanie tabletek jak cukierków to najgorszy pomysł na jaki mogłam wpaść.
A robiłam tak...bo chciałam ukończyć zawody jeśli wystartowałam... a tak mocno bolało:(
Co godzinę brałam kolejną tabletkę wierząc, że ta to na pewno juz pomoże i ulży mi i przestanie choć trochę boleć.
Ciężko sie biegnie jak wszystko tak bardzo boli, ciągnie, rwie...
każdy mięsien, kazdy kawałeczek nogi, pleców, bioder...:(
z marszu to sobie można pobiec 15 km ale nie 100!
Jesli Ktoś jest tak lekkomyślny jak ja i "wierzy" w to ze bez treningu i wybieganych kilometrów, bez przygotowania - uda mu sie ukonczyc
ultramaraton górski...
uda sie - jasne ze sie uda i sie "dobiegnie" ale cena, którą sie za to płaci jest za wysoka.
Dla mnie bieg w Krynicy zakonczyl sie kiepsko i bardzo zaluje ze tam pobieglam.
Początkowo myśłałam, chcialam przebiec treningowo kawałek... i powinnam byla tak zrobic ale po prostu bylo mi glupio zejsc z trasy.
Nie chciałam tego zrobić bo wydawało mi sie że to bedzie oznaczało moją słabośc...
Bieg ukończyłam cierpiąc bardzo po drodze - nie tyle ze zmęczenia bo siłe fizyczną miałam i wiem, że brakuje mi wybiegań długich - brakuje mi treningu konkretnego i jeśli zacznę "poważnie" podchodzić do kwestii treningu to starty będą łatwiejsze i będę mogła starać się walczyć z najszybszymi kobietkami
ale... najpierw muszę koniecznie wyleczyć wszystkie niewyleczone kontuzje, ktore same nie chcą odejść i przejść... a tylko się pogłebiają:(
Łykanie tabletek przeciwbólowych traktując je jako sprzymierzeńca w bólu... na krótko pomaga,
a w moim przypadku podczas Biegu 7 Dolin zupełnie nie pomogło - chyba za "duże" już są te moje niedoleczone problemy i nawet silne tablety z nimi nie potrafią sobie poradzić.
Zawody ukończyłam łykając 5 ketonali duo w przeciągu kilku godzin...
Brzuch bolał, było mi strasznie mdło i niedobrze ale wiązałam to bardziej z za dużą ilością snikersów i innych batoników zjedzonych podczas zawodów, a to chyba po prostu za dużo tabletek przeciwbólowych "łykniętych" w bardzo krótkich odstępach czasu...
Skutek był taki, że po biegu, pod ciepłym prysznicem - zasłabło mi się, upadłam, stracilam przytomnosc i łokieć rozwalilam.
I tu mam wielką pustkę i urwany film... pamietam tylko czarne plamy, a potem głos krzyczącego coś Piotrka...
okropne uczucie:(
Troche czasu trwało zanim odnalazłam sie w istniejącej rzeczywistości:(
bolało wszystko, w głowie sie kreciło:(
Rano niestety nie przyjęli mnie na ostrym dyzurze w Krynicy... bo zdarzenie miało miejsce wieczorem...
Tak więc dopiero wieczorem w Warszawie...
Pan doktor "ładnie" zszył mi podziurawiony łokieć.
Ależ to bolało... otwieranie rany, czyszczenie i to dzierganie...
brrr... paskudne uczucie
a teraz mam niebieskie niteczki w ręce, która boli przeokropnie:(
nie ma ani treningów, ani sauny, basenu i regeneracji - tylko ból...
taki oto "morał" mojej relacji z ultramaratonu w Krynicy...
Mogły być fajne wspomnienia i satysfakcja z mojego pierwszego biegu na 100 km, a dla mnie bedzie to jedynie bolesna lekcja cierpienia na trasie ze skutkami "przedawkowania" silnych leków przeciwbólowych - a wszytsko zeby złagodzić choć trochę, choć na chilkę ból niewyleczonych kontuzji...
:(
Teraz już naprawdę "wiem", że trening to podstawa, a starty "z marszu" w zawodach ultra to mega nierozsądna głupota, której mam nadzieję, ze już nigdy więcej nie powtórzę.
Więc ku przestrodze innych takich jak ja... zdrowie i odpowiedni trening to podstawa... a dopiero kiedy te dwa elementy grają to startujemy i wtedy czerpiemy z takich startów satysfakcję, bo możemy dac z siebie tyle ile trzeba.
Biegniemy, walczymy, ścigamy się, a nie walczymy z bólem, który uniemożliwia postawienie kolejnego kroku... :(

Życzę Wszytskim jak najlepszych wyników podczas jesiennych startów:)
a przede wszytkim dużo zdrówka do trenowania i startowania;)


http://www.festiwalbiegowy.pl/871,bieg-7-dolin--ultramaraton

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz