mega-hiper-giga-totalnie
brak mi kondycji!
…i źle, bardzo źle
znosze taki stan nie-MOCY i ociężałościL
Kilkanaście
miesięcy bez biegania musiało przynieść efekty czy raczej anty-efekty.
Przyniosło tez
kilka kilogramów masy sadełkowej i potrzebę nowej, większej garderoby…
Wszystko przymałe,
za małe, za ciasne i nie udające się wcisnąć na „moje nowe ciało”.
…
Przyjechałam w GÓRYJ małe co prawda ale zawsze nawet takie
nie-za-wysokie góry są lepszejsze niż nizinowata, płaska Warszawa.
Pierwszy poranek w
górach przywitał mnie deszczem, szaro-burym i ponurym niebem bez widoku na góry
L
hmm…bez widoku na
cokolwiek bo mgła…
Ale co tam! Ide,
biegnę - „trening” czas zacząć ;)
Z Karpacza dolnego
„biegnę” przez centrum tej metropolii górskiej;) i tu już zmęczenie i dyszenie
bierze górę.
JEJKU co się
dzieje?! Co za słabość i zupełny brak kondycji L
Człapie przez
miasto, doczłapywuje do Kościółka Wang. Taki kawałeczek a mnie już mięśnie
bolą…
Załamana swoim
stanem nie-mocy i zmęczeniowatości najchętniej bym wróciła, schowała się pod
kołdrę i zaczęła użalać się nad sobą i przeklinać kontuzje, brak treningów i
to, co się porobiło z moimi nogami, płucami, „formą” L
Deszcz pada, zimno,
mokro, źle - ale wracać nie mogę, nie chcę! Trzeba dalej, wyżej, pod górę! Muszę,
chcę przemóc swoje nie-chcenie żeby znów mieć siłę, kondycję i móc biegać…
No to do góry!
Deszcz przemienia się w mokry śniego-deszcz i pada tak intensywnie, że prawie
nic nie widzę. Wiatr wieje, na szlaku lód i krzywo zamrożony śnieg. Szkoda, że
nie zabrałam gogli… chociaż widziałabym gdzie idę, biegnę, maszeruję..!
Człapię, wolno,
bardzo wolno ale do góry;)
Coraz zimniej i
coraz mocniej wieje. Mało przyjemnie…
Samotnia! Wreszcie
jest - mój „półmetek treningowy”.
…i mało co widać L
Mgła i wiatr i zimno
i…ubieram się i dalej „szybko” do góry, do Strzechy Akademickiej, a stamtąd już
tylko szlakiem dół.
W dół oznacza
jeszcze większy chłód i zimność L i znowu ślisko -
wiatr zwiał śnieg ze szlaku i została oblodzona ścieżka.
Biegnę………..tylko,
że ja przecież nie potrafię zbiegać… Może jeszcze się nauczę, chcę się nauczyć J
13 km i pierwszy
górski „trening” zrealizowany… biegiem czy marszem……… J no od czegoś trzeba zacząć to „trenowanie”
i powracanie do jako takiej „sprawności”…
Ciekawe co będzie
jutro? ;)
Czy moje
nieprzyzwyczajone mięśnie pozwolą mi zwlec się z łóżka..?
Lepiej żeby
pozwoliły i nie stawiały oporu w jutrzejszej próbie naprawiania siebie! ;)
http://www.movescount.com/moves/move9285489
Sama biegałaś w takiej brei i mgle? Odważna z Ciebie dziewczyna. :)
OdpowiedzUsuń"biegałam" to za szybkie i za duże słowo:)
OdpowiedzUsuńmaszerowałam, sapałam, dyszałam jak lokomotywa:))
sama - tylko ja i mgła...;)
no pogoda szaro-bura i paskudna ;/
ale... zima ma jeszcze chwilkę czasu żeby przyjść:)
wiec nie narzekam;)
Dobra, dobra, jak ktoś ma takie długie nogi, to choćby tylko maszerował, inni muszą biec, by dotrzymać mu kroku. Już ja Was dobrze, długonogich znam! To i tak lepszy trening niż moje sapiące 5 km po płaskim. ;)
OdpowiedzUsuń